Prosty podział
Nagrywamy. Gitary akustyczne nagrywamy najczęściej za pomocą mikrofonu. Oczywiście są i inne metody (pickup, użycie gitary elektroakustycznej), ale właśnie omikrofonowanie „akustyka” stanowi często ogromne wyzwanie.
Brzmienie gitary akustycznej ma dwie ważne składowe: „body”, czyli dźwięk z pudła rezonansowego, oraz dźwięk strun (wraz z wszelkimi smaczkami). Warto więc nagrać gitarę za pomocą dwóch mikrofonów, z których każdy skupi się na jednym z elementów. Po nagraniu możemy dodatkowo pracować nad finalnym brzmieniem, gdyż będziemy mieli do dyspozycji dwie ścieżki, a każdą możemy niezależnie obrabiać za pomocą korekcji, kompresji czy suwaka głośności.
Mikrofony pojemnościowe umieszczone w odległości kilkudziesięciu centymetrów od pudła i gryfu w okolicach bliskich środka to dobry punkt startowy. Nie zaszkodzi też niezłe pomieszczenie pod względem akustycznym, ale jeśli nie nagrywamy w łazience, wszystko powinno być w porządku.
Do niedawna nagrywanie „elektryka” to była droga przez mękę, ale teraz sprawy mają się inaczej. Wystarczy niezły preamp z wejściem instrumentalnym (tzw. Hi-Z, czyli wejściem wysokoimpedancyjnym) i oprogramowanie symulujące najróżniejsze kombinacje wzmacniaczy, głośników, mikrofonów oraz pomieszczeń. Dzięki oprogramowaniu mamy możliwość eksperymentowania już po nagraniu, a możliwości, które oferują współczesne programy mogą oszołomić.
Jest tu też pewna pułapka – mając tak dużo możliwości możemy się pogubić i spędzić długie godziny na przesłuchiwaniu presetów.
Rola do odegrania
Warto zadać sobie pytanie: jaką ROLĘ ma spełniać ta konkretna ścieżka. Wiedząc to zawęzimy obszar poszukiwań. Oto kilka podstawowych ról, jakie może spełniać gitara:
1. Superguitarherolead, czyli kilerska solówka powodująca mdlenie kobiet i zazdrość ich chłopaków. Mówimy tu o brzmieniu typu lead, czy też melodycznym i brzmienie to musi dominować. Będzie więc pośrodku, z obciętym najniższym dołem (okolice 100 Hz), być może pogrubione lekkim chorusem i oczywiście z efektami przestrzennymi (reverb, delay) w ilości zgodnej z charakterem utworu. Sam charakter określi nam rodzaj emulacji, który zawierać będzie odpowiednią ilość odpowiedniego przesteru. Co do obróbki dynamicznej – radzę uważać, bo sam przester to przecież bardzo silna kompresja i niekoniecznie musimy jej dodawać. Poza tym – hulaj dusza, byle było z przodu. To coś jak wokal, tylko bez słów.
2. Wall of sound, czyli ściana gitar. Trudne zadanie, ponieważ takie brzmienie jest bardzo „kanibalizujące”. Zabiera niemal całe pasmo częstotliwościowe i utrudnia miksowanie pozostałych elementów utworu. W tym przypadku jest niezwykle ważne, aby miksować w kontekście pozostałych ścieżek. Jeśli potrzebujemy zrobić miejsce na inny element (wokal, solo, bębny, bas), to lekko zdejmijmy tę częstotliwość, która dominuje w tym drugim elemencie. Np. w przypadku wokalu będą to pewnie okolice 2–3 kHz, gdyż to pasmo odpowiada za zrozumiałość mowy, w przypadku basu 100-200 Hz i być może 800 Hz. Pamiętaj: pracujesz na ścieżce gitar, czyli to właśnie tam zdejmujesz wspomniane częstotliwości, aby zrobić miejsce dla innej ścieżki. Drugą ważną sprawą jest panoramowanie. Starajmy się, aby gitary nie znajdowały się w samym środku, bo tam będzie np. wokal lub solo innej gitary. Umieść je skrajnie po bokach i zrobi się luźniej.
3. Gitary rytmiczne. To taki „pad” tylko z gitary. Zazwyczaj pełni funkcję harmoniczną, akordową i nie jest elementem dominującym. Wszystkie zasady opisane powyżej zadziałają i tu, chociaż warto też niektóre elementy wzmocnić (zamiast jedynie osłabiać). Często stosowanym trikiem jest lekkie podbicie pasma gdzie znajdują się uderzenia w struny (od kilkuset Hz) i „powietrze” czyli pasmo powyżej 8 kHz. Zabierzmy też nieco okolic 350 Hz i najniższego dołu (poniżej 100 Hz) i gitary rytmiczne zabrzmią bardzo zawodowo. Kompresja – jak najbardziej, ale z niezbyt szybkim atakiem (żeby nie zabierać akcentów rytmicznych) i ze stosunkowo szybkim odpuszczaniem (Release), aby podtrzymać wybrzmiewanie strun.
To oczywiście tylko kilka przykładów. Nie bójmy się gitar, nawet jeśli tworzymy tylko „in the box”, czyli wszystkie dźwięki produkujemy w komputerze za pomocą instrumentów wirtualnych i sampli. „Żywa” gitara dodaje… życia i nasza produkcja staje się o wiele bardziej słuchalna. No chyba, że tworzymy jedynie Drum’n’Bass w tempie od 180 BPM wzwyż…
Tekst pochodzi z magazynu „AudioPlay” (Nr 3/2015).