Wykonawca często nie do końca wie, jaki jest zamysł artystyczny i czasem trzeba go lekko podprowadzić i zaproponować inną technikę. Pamiętaj, żeby atmosfera nagrania była spokojna. Ważne też, żebyś był przygotowany pod względem technicznym, bo nie ma nic gorszego niż realizator biegający z kablami i zastanawiający się, dlaczego nie słychać mikrofonu. Sprawdź to przed nagraniem.
Nagrywanie wokalu
Postaraj się, żeby nagranie było tak dobre, jak się tylko da. Przygotuj statyw, pop filtr, pomieszczenie lub kabinę wokalową. Ustaw sygnał na wyjściu preampu i pamiętaj, że poziom nagrania nie musi być wysoki.
Połowa skali przy najgłośniejszych fragmentach to nawet więcej niż dobrze, zakładając, że nagrywasz w 24 bitach.
Sprawdź też, czy nie ma przesteru na wejściu przedwzmacniacza, bo tego nie da się później poprawić.
Jeśli wokalist(k)a nie jest geniuszem, nagrywamy kilka podejść, zwanych od angielskiego „take” tejkami. Wybieramy z nich te najlepsze, często w procesie zwanym compingiem pozwalającym złożyć swoistego Frankensteina nawet z pojedynczych sylab. Każdy DAW ma taką funkcję. Pamiętajmy, że najważniejsze są emocje, a nie perfekcyjna intonacja – nią zajmiemy się później.
Czyszczenie nagrania
Kolejna część jest najdłuższa i najnudniejsza, ale konieczna. Każde nagranie zawiera elementy niepożądane – dźwięk ze słuchawek wokalisty (pamiętaj, żeby używać słuchawek zamkniętych), stuknięcia o statyw, mlaśnięcia itd. Musisz to wszystko wyczyścić.
Można to zrobić na piechotę, czyli przesłuchiwać cały plik i wycinać nożyczkami odpowiednie fragmenty. To najlepsza, ale też najbardziej pracochłonna metoda.
Można też skorzystać z funkcji automatycznego wycinania cichszych fragmentów: przez odpowiednie dobranie parametrów działania uzyskasz odpowiednie rezultaty.
Ale uwaga – i tak będziesz musiał przesłuchać uważnie całość po obróbce, bo każdy algorytm może się pomylić i wyciąć ważne elementy (jak oddech lub koniec sylaby) i pozostawić te, których nie chcemy, bo będą zbyt głośne, żeby „głupi” program uznał je za śmieci.
Najbardziej leniwi mogą użyć bramki szumów, ale potraktujmy to jako ostateczność i ostatnią deskę ratunku, jeśli klient dyszy nam nad głową i musi mieć wszystko na już.
Wspomnieliśmy o oddechach. Nie zawsze są elementem, który chcemy zostawić. Niektóre gatunki muzyczne nie mogą się bez nich obejść, a inne wręcz przeciwnie. Warto zastanowić się nad tym i podjąć odpowiednią decyzję.
Można też zostawić tę sprawę na później, gdy miks całości będzie nabierał kształtów.
Wyrównanie głośności i automatyka
Mamy już czyściutkie nagranie, zniknęły trzaski i mlaski. Zajmijmy się głośnością.
W zasadzie każda partia wokalna musi mieć mocno wyrównany poziom głośności przez cały przebieg utworu, gdyż jeśli ustawimy prawidłowy poziom przy najgłośniejszych fragmentach, to w miksie te ciche znikną. Przy odwrotnej sytuacji głośne fragmenty po prostu przesterują całość.
Narzędziem, po które najczęściej sięgasz, jest kompresor. Każdy kompresor ma jednak swoje wady. Poza tym przy dużej rozpiętości dynamiki wokalu może nie dać rady i albo nie wykona swojego zadania, albo wprowadzi zniekształcenia.
Oczywiście wiesz, że istnieje coś takiego, jak automatyka głośności i na pewno często ją stosujesz. Jest jednak jedno „ale”.
Automatyka głośności reguluje poziom na końcu kanału, to jest po wszystkich zastosowanych procesach. Więc jeśli umieścisz tam kompresor, to automatyka nic nie zmieni. Kompresor nadal będzie walczył ze zbyt szeroką dynamiką. Dlatego automatyka poziomu musi się odbyć wcześniej.
Są na to sposoby.
Pierwszy to zastosowanie automatyki głośności na ścieżce, gdzie nagraliśmy wokal, ale nie umieszczanie na niej żadnych insertów. Zamiast tego ścieżki tej nie wysyłamy na sumę wokalu, lecz na kanał Aux, gdzie dopiero włączymy kompresor i resztę towarzystwa. Wtedy cała regulacja odbędzie się PRZED kompresją, a o to właśnie nam chodzi. Nie jest to opcja zbyt wygodna, bo wprowadza dodatkowe kanały, a poza tym bardzo utrudnia stosowanie procesów intonacyjnych.
Więc zróbmy coś innego.
Przyjrzyjmy się poziomowi Gain pluginu, który umieszczamy jako pierwszy na kanale. Plugin ten zwany jest najczęściej Gain, ale może też zwać się inaczej, np. MixTool. Wykonanie regulacji poziomu w taki sposób gwarantuje o wiele bardziej wyrównany sygnał, który będzie dalej obrabiany.
Korekcja
Zajmijmy się kolejnymi procesami. Na pierwszy ogień idzie korekcja.
Możemy zastosować dowolny „czysty” EQ, ponieważ na razie nie eksperymentujemy z brzmieniem, więc wystarczy „stokowy” korektor, który znajduje się w każdym programie DAW.
W przypadku tej pierwszej korekcji zajmujemy się trzema lub czterema obszarami.
1. Najważniejsze jest wycięcie wszystkich częstotliwości poniżej określonego progu. W miksie zupełnie ich nie potrzebujemy, a ich obecność może wprowadzić sporo szkód oraz zabrać cenne miejsce basowi i stopie, a nawet werblowi.
Przyjęło się, że wszystko poniżej stu herców nie jest potrzebne, a czasem możemy też pójść w górę.
Wszystko zależy od charakteru głosu oraz rodzaju produkcji. Sprawa nie jest trudna do ogarnięcia. Wystarczy przesuwać punkt odcięcia i słuchać całego miksu. W momencie, gdy wokal zaczynać brzmieć niebezpiecznie „cienko”, cofamy się o kilka-kilkanaście herców i to jest nasz cel.
2. Drugi punkt jest często opcjonalny i zależy głównie od cech konkretnego wokalu. Może zdarzyć się tak, że pojawi się charakterystyczny „muł”, który sprawi, że wokal zabrzmi przyciężko i zacznie maskować wyższy bas lub instrumenty perkusyjne. Mówimy tu o zakresie 300–400 Hz. Czasem lekkie podcięcie o 1–3 dB czyni cuda. Ale nie rób tego automatycznie, najpierw posłuchaj.
3. Kolejny obszar jest bardzo ważny i dotyczy kwestii przebicia się wokalu w miksie i zrozumiałości przekazu. Częstotliwość w okolicach 2 kHz jest naszym punktem wyjścia. Podbij go trochę i zacznij „przeczesywać” jego okolice. W pewnym momencie wokal zacznie ładnie „wychodzić”, a jego zrozumiałość poprawi się. Tutaj również nie mówimy o dużych zmianach. Na nie ewentualnie przyjdzie czas później.
4. Na koniec zostawiamy najwyższą górę, zwaną powietrzem. Nowoczesne nagrania niemal zawsze podbijają ten zakres, co sprawia, że całość brzmi jaśniej i bardziej „agresywnie”. Ten zakres również potraktujmy opcjonalnie. Zawsze możemy zadziałać później, podczas miksu całości.
Podstrajanie
Pora na drugą po automatyce ingerencję w głośność, czyli pierwszy kompresor.
W tym przypadku także mówimy o prostym i czystym urządzeniu, zero „wintydżowania” i koloryzowania.
Weźmy np. podstawowy kompresor z programu Studio One. Jego zadanie polega na bardzo łagodnym wyrównaniu co głośniejszych elementów. Tłumienie ustawiamy na maks. 2–3 dB, atak dość wolny, Release dość szybkie. Proces ten ułatwi pracę kolejnym pluginom i pomoże uniknąć efektu „pompowania”.
Dochodzimy do etapu korekcji intonacji, zwanym często po prostu strojeniem.
Mamy dwa wyjścia. A nawet trzy, bo być może w ogóle nie będziemy musieli ingerować w nagranie. Istnieją wykonawcy, którzy są w stanie zaśpiewać czysto i żadne działania pomocowe nie będą potrzebne. Jak sprawdzić, czy wszystko jest OK? Słuchać! Zapomnij o analizie najróżniejszymi algorytmami, bo to nie ma sensu. Jeśli dobrze brzmi, to jest dobrze.
1. Pierwszy sposób podstrajania wokalu stosujemy, gdy wokalista śpiewa dość czysto i tylko niektóre wybrzmiewające nuty wymagają drobnej ingerencji. Wystarczy wtedy plugin działający w czasie rzeczywistym, jak nieśmiertelny AutoTune.
Możesz wybrać korekcję w zakresie chromatycznym lub wprowadzić tonację utworu (ale tylko wtedy, gdy w piosence nie ma modulacji i innych odstępstw tonicznych).
Nie szalej z szybkością działania procesora, bo wokal stanie się sztuczny i zacznie ocierać się o produkcje Cher z końca XX wieku (słynne „Believe”) lub T-Paina. Pamiętaj, że człowiek nie rozpoznaje wysokości dźwięku od razu, ale dopiero po chwili, więc strojenie początku frazy nie jest potrzebne.
2. Drugi sposób warto zastosować przy trudniejszych przypadkach, a mówimy tu o edycji typu off-line, podobnej do edycji MIDI. Najpopularniejszym programem tego typu jest Melodyne, ale niektóre aplikacje DAW mają swoje własne rozwiązania. Nasze poglądowe pliki pracują w Studio One, z którym Melodyne jest zintegrowane, co ułatwia pracę.
A co, gdy zauważysz, że niektóre „bąble” nie są „równo”, czyli nie znajdują się dokładnie na wysokości poszczególnych nut?
Te bąble to kolejne nuty (słowa lub sylaby) śpiewane przez naszego artystę. Przykład: jeśli druga dość długa jest nieco poniżej nuty Cis, można ją troszkę podnieść, co czynimy, po prostu przesuwając ją w górę myszką. I tak dalej.
Program ma też mnóstwo innych funkcji, które mogą zmniejszyć (lub zwiększyć) efekt vibrato lub „podnieść” nieco początkowy albo końcowy fragment dźwięku w przypadku, gdy wokalista nie „trafił” lub „nie wytrzymał”. Jednak zawsze pamiętaj o jednym: najpierw słuchasz, później działasz. Nawet, jeśli edytor pokazuje, że nuta nie jest czysta, w odbiorze nie musi tak być. Często nuty stanowiące łącznik pomiędzy innymi mogą być lekko „off” i nikt tego nie odbierze jako fałsz.
W tym momencie wokal powinien być już czysty, ładny i schludny. Posłuchaj wszystkiego raz jeszcze i sprawdź, czy czegoś nie przeoczyłeś. Może się też zdarzyć, że niektóre słowa pojawiają się wcześnie lub za późno. Użyj wtedy standardowej edycji audio (jeśli strojenie odbywa się w czasie rzeczywistym) lub przesuń wybrane „bąble” w Melodyne i dokonaj odpowiednich zmian.
Część brzmieniowa
Pora na część brzmieniową. Trudno jest ją opisać w prosty i ostateczny sposób, bo istnieje milion dróg dotarcia do celu. Opiszmy więc jedną z nich, dość uniwersalną i dającą sporo możliwości.
Pierwszym krokiem może być kompresja, tym razem bardziej artystyczna. Aby zapewnić sobie więcej swobody, wyślij opracowaną właśnie ścieżkę wokalu na trzy kanały Aux, a na każdym umieść inny kompresor. Przy czym tym razem zastosuj pluginy bardziej „charakterne” jak któryś z klonów LA-2A czy 1176. Nie ustawiaj głębokiego tłumienia, w przypadku 1176 ustaw atak na dość wolny, a Release odwrotnie. Ratio 4:1. Na trzecim kanale możesz umieścić jeszcze inny kompresor (np. typu VariMu) lub nawet kompresor wielopasmowy. Ważne, żeby każdy był diametralnie inny, bo chcemy mieć jak największą paletę barw.
Zaczynamy od ścieżki początkowej, czyli tej, na której do tej pory pracowaliśmy. Wyobraź sobie, że mamy MixTool wraz z automatyką głośności, EQ i pierwszą „techniczną” kompresję. Dodatkowo wokal jest już podstrojony. Teraz wysyłki. Są trzy, a każda na inny kompresor (Voc 1, Voc 2, Voc 3). Wysyłki są ustawione na 0, czyli dość wysoko.
Wysyłki pracują w układzie Pre-fader, czyli są uniezależnione od poziomu sygnału ustawianego tłumikiem. A tłumik ustawiamy na… brak sygnału, co powoduje, że wokal, który usłyszymy, będzie pochodził z kanałów Voc 1–3, które znajdują się po prawej stronie kanału wokalu. Te trzy kanały umożliwią stworzenie swoistego miksu z trzech różnych kompresorów, które nie tylko ograniczają dynamikę, ale też nadają brzmieniu specyficzne cechy wynikające z ich budowy (np. lampa i kompresja optyczna w LA-2A czy kompresja FET w 1176). Operując suwakami głośności tych kanałów, tworzymy nasz miks. Kompresory nie pracują głęboko, ponieważ ich działanie sumuje się, a w dodatku już wcześniej zastosowaliśmy automatykę MixTool i pierwszą kompresję „techniczną”.
Tak zmiksowany sygnał trafia na kanał Voc Sum, gdzie możesz umieścić dalszą, kreatywną, korekcję, czy nawet kolejną kompresję tłumiącą o max. 1 dB. Możesz też skorzystać z de-essera ograniczającego zgłoski wybuchowe i syczące, ale czasem nie jest to absolutnie konieczne, bo niektóre mikrofony (i niektórzy wokaliści) ograniczają ten niepożądany efekt. Pamiętaj, żeby deesing był przeprowadzany z dużym wyczuciem, bo jak przesadzisz, to wokalista zabrzmi, jakby seplenił.
Ale najważniejsze są tu wysyłki, w naszym przypadku na trzy procesy: Reverb, Delay i Doubler.
Umieściliśmy tam odpowiednie efekty, a za nimi korekcję, która czasem przydaje się do wycięcia niepotrzebnych częstotliwości (np. dół na pogłosie czy delayu). Operując poziomem wysyłek, otrzymujemy potrzebne brzmienie. Oczywiście rodzaj procesów i ich liczba zależy tylko i wyłącznie od naszej decyzji dotyczącej charakteru brzmienia, jakiego poszukujemy. Może się tam znaleźć też np. distortion czy dodatkowe pogłosy (np. krótszy). Hulaj dusza!
Na koniec wszystko trafia na kanał Voc All. Tam sumuje się wokal główny (Voc Sum) i wszystkie efekty. Tu również możemy zastosować kompresję czy korekcję, ale tylko wtedy, jeśli potrzebujemy troszkę „scalić” całość. Pamiętaj, że cały miks też będzie kompresowany, limitowany i poddawany korekcji, więc nie warto na razie szaleć.
Opisany w tym artykule proces nie jest jedynym rozwiązaniem. Jest ich bardzo wiele. Prawie tyle ile osób parających się rzemiosłem miksowania. Poszukaj więc własnej drogi, a nasz samouczek potraktuj jako punkt wyjścia.
W końcu jesteś też artystą!
Tekst pochodzi z magazynu „AudioPlay”, nr 2/2018, art. „Z poradnika Wujka Piotrka”.